sobota, 26 października 2013

Motywy i droga cz.2


Jakie mam opcje? Mogę zostać instrumentariuszką, pracować przy operacjach na bloku operacyjnym. Mogę
zostać pielęgniarka chirurgiczną- ściągnie szwów, opatrunki, asysta w zabiegach chirurgicznych.
Mogę pracować na SORZE , jeździć w karetkach. Mogę pracować z noworodkami, z dziećmi, mogę nawet zostać położna (pielęgniarka ma taką możliwość).Jest masa różnych innych specjalizacji o których możecie sobie poczytać.
Mogę zostać wykładowcą akademickim.
Studia podyplomowe z zarządzania?? A dlaczego nie do cholery. Może akurat to pozwoli mi i innym pielęgniarkom które się na to zdecydują zostać dyrektorem do spraw pielęgniarstwa i coś zmienić, zostać działaczem. A dlaczego nie? Kto nam zabroni?
Może się uda, może nie, ale jeżeli ktoś wychodzi z założenia, że po co mu to, że nie ma  sensu, że to nie wyjdzie- to wiadomo, że do niczego nie dojdzie. Trzeba walczyć o siebie chociaż spróbować!!!
Nie twierdzę że od razu wszystkie pielęgniarki zostaną  dyrektorami, oddziałowymi czy działaczami. Może nawet ministrami zdrowia. Nie twierdzę, że ja. Może nigdy się tak nie stanie, może będą lepsi ode mnie, od moich koleżanek z pracy. Ale wiem jedno nie spocznę do póki nie spróbuję. Czy jest coś do stracenia?? Nie, tylko godziny spędzone na uczelni i na kształceniu. Bezczynność czy działanie? Ja wybieram działanie.  Samo podjęcie prób  da mi wielką satysfakcję. Nie dotyczy to tylko pielęgniarstwa, ale każdej innej dziedziny.
 A kto zasiada na stołkach? Ludzie, tacy jak my może nawet i gorsi. Panuje prawo dżungli ten kto ma odwagę wygrywa. Ludzie panicznie boją się brać swój los we własne ręce i odnosić sukcesy, taka psychiczna blokada, nigdy nic mi nie wychodzi to dlaczego tym razem miało by się udać. To tak jak w sporcie. Może podam denny przykład, ale nic lepszego na tą chwilę nie przychodzi mi do głowy. Przykład siatkówki, reprezentacja Polski w okresie swojej dobrej gry  nigdy nie wygrała z Rosjanami, nie dla tego że są w tym gorsi, ale dlatego że się ich boją, czują respekt, strach przed tym, że Polaczek wygra z Ruskiem.
Wiem, wiem zaraz ktoś mi wyskoczy z hasłem, że przychodzi do domu zmęczony, nie ma czasu zbyt wiele obowiązków dziecko, schorowani rodzice, a to inna dodatkowa praca, lub też brak pieniędzy.
No do jasnej choinki czy naprawdę nie jesteśmy wstanie spiąć tyłka na rok może 2? Postarać się, przecież są różne programy z unii europejskiej można  załapać się na darmowe kursy, czasem i  studia trzeba tylko trochę pogrzebać w sieci. Zaciągnąć jakiś nie wielki kredyt studencki. Czy na prawdę nie jesteśmy w stanie zaprzeć się w sobie  znaleźć trochę czasu? Dogadać z mężem/ żoną żeby nas wsparli, wyręczyli z zajęć domowych. Poprosić babcie ciocie, żeby przez najbliższy rok trochę bardziej niż zawsze zajęły się naszym dzieckiem. Czy naprawdę dwa dodatkowe lata nauki w kontekście pracy którą wykonuję się przez czterdzieści lat to dużo? Nie, to tylko dwa lata, które na następne 38 lat będą owocować w lepszą pozycję i płacę.
Ludzie się boją i chyba właśnie o to chodzi, boją, że nie dadzą sobie rady, że są za starzy na naukę, że już nie potrafią tego robić. Nie prawda. Prosty przykład.
Mam na roku panią Ole, kobieta starsza od mojej mamy, dzieci odchowane, najmłodszy syn ma 6 lat.
Straciła pracę, długo nie mogła niczego znaleźć, w następnej pracy była pomiatana, poniżana. W końcu powiedziała dość, zabrała się za studiowanie. Właśnie z takich ludzi trzeba brać przykład, z ludzi którzy chcą coś zmienić, którzy próbują, a nie tylko narzekają i chowają głowę w piasek.  Pani Ola mówi otwarcie, że strasznie się boi przez nadmiar nauki, że nie podoła, bała się, że my -młodsze koleżanki  kompletnie jej nie zaakceptujemy. Jednocześnie widać, że jest z siebie strasznie dumna, zadowolona, śmieję się, że dzięki temu jest młodsza i jest rówieśniczką swoich dzieci, które również zaczynają studia. Wierzę,  a nawet jestem tego pewna, że dzięki  bardzo silnej determinacji, te wszystkie obawy odejdą w niepamięć. Dlatego właśnie niech nikt mi nie mówi, że jest za stary na naukę. Wszystko się da zrobić.



czwartek, 24 października 2013

Motywy i droga cz.1



Moja decyzja nie została podjęta pod wpływem chwili, emocji. Dojrzewałam do niej od zawsze. Już  od dziecka bawiłam się w szpital, jakieś operację, udawałam, że jestem w stanie pomóc wszystkim. Z roku na rok dorastałam z myślą, że na pewno podejmę jakieś studia medyczne, nigdy nawet nie wyobrażałam sobie, że mogłoby być inaczej. Praca księgowej? Informatyka? Inżyniera? Nie!! Ja przecież jestem matematyczną nogą!! Architektura? Przecież ja nawet nie potrafię postawić prostej kreski  za pomocą linijki. Kariera sportowca? Jestem cieniasem. Modelka? Hmmm lubię dobrze zjeść. I wiele, wiele,  innych rzeczy które totalnie mnie nie kręcą. Jedyne czym mogłabym się zająć to historią, albo własnym małym biznesem. Na biznes jeszcze mnie nie stać, a historii mogę nauczyć się dzięki książką. Może to śmieszne, ale nie ukrywam ,że duży wpływ na ukształtowanie moich zawodowych planów miały te wszystkie medyczne seriale. Od 7 roku życia Ostry Dyżur, co niedziela o godzinie 16.00 Na dobre i na złe, później Chirurdzy, Dr.House. Nie jestem kretynką, dobrze wiem że polska rzeczywistość jest totalnie odmienna, a obrazy przedstawione w filmach  to wyidealizowany świat, marzenia do których spełnienia się dąży, ale pewnie dużo czasu upłynie za nim coś się zmieni. Przecież nie raz, nie dwa byłam w szpitalu i widziałam jak to wszystko wygląda. Po prostu seriale te obudziły we mnie chęć niesienia pomocy, zainteresowanie człowiekiem, ludzkim organizmem. Doszło do mnie, że i ja mogę się przyczynić
do ratowania ludzkiego życia.
Moja kuzynka zmarła rok temu w wieku 25 lat. Od dziecka była rośliną, różnego rodzaju niepełnosprawności, nie mówiła, nie chodziła, nie była w stanie nic samodzielnie zrobić błędy lekarzy, do dziś nie wiem o co tam naprawdę chodziło. Ciocia, zrezygnowała z pracy, poświęciła się dla niej… przez 25 lat cewnikowanie, walka z odleżynami, z infekcjami, setki wizyt w szpitalu, przygotowywanie jedzonka jak dla dzidziusia, papki, przemycanie leków, codzienna pielęgnacja… Ale właśnie to stało się moją wielka inspiracją, zechciałam działać właśnie dla takich ludzi. Chcę zrobić coś, by chociaż odrobinę zmienić czyjeś życie.

Ktoś napisał w komentarzu „Tak, tak - ladnie miec idealy”. Ale czym byłby świat bez tych ideałów? Dzięki ideałom mamy możliwość kształtowania siebie.
Ja doskonale wiem na czym polega ta praca i co muszę przejść żeby do czegoś dojść.
Wiem, że staż i pierwsze 2 lata pracy będą to najgorsze prace, przynieś podnieś, zmień, umyj. Trzeba przejść wszystko i ja doskonale to rozumiem .
Wiem  że przy odrobinie ambicji moja praca nie musi tak wyglądać.
Wiem, że mogę się rozwijać, zrobić specjalizacje.
Jak już pisałam jest wiele ścieżek kariery i nie wolno się bać na nie wkroczyć i zadbać o swoje wykształcenie. A kto nie ma odwagi i chęci, a  zdobycie najniższego wykształcenia mu wystarcza -niech żałuje.
 
Jeżeli jesteście ciekawe dalszej części to zaprasza jutro ;)




Ps. Studiuję na Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku- Białej. Wydział Nauk o Zdrowiu.
Na prawdę poziom wysoki , w sumie mamy wykładowców w ŚUM i UJ, nasi ratownicy wygrywają w różnych zawodach.  Polecam tą uczelnie ;)

poniedziałek, 21 października 2013

Pierwsze dni



Zawsze bardzo trudno było mi nawiązywać nowe kontakty, zmieniać otoczenie w którym się znajduję, dopasować do ogółu. Przez długi  okres mojego życia towarzyszyły mi nie miłe doświadczenia z tym związane. Chyba po raz pierwszy czuję, że jestem w miejscu którym powinnam być .Jestem mile zaskoczona, że tak łatwo przyszło mi się zaklimatyzować w nowym otoczeniu. Chyba jeszcze nigdzie nie spotkałam tak otwartych, tak zaangażowanych, a przede wszystkim tryskających energią, oraz dobrocią ludzi. Poznałam tyle różnych osobowość, o różnych upodobaniach, stylach, charakterach. Jednak coś nas łączy. Chęć pomocy innym, empatia, altruizm. Nie ma tu wytykania palcem i cwaniactwa.   Nawet pracownicy uczelni wydawać by się mogło bufonada , prezentują wyrozumiałość, oraz pozytywne nastawienie. Niestety nie wszędzie tak jest, doświadczenia moich koleżanek i kolegów z innych uczelni nie są takie kolorowe. Notoryczne olewanie, zbywanie.
Samo  otoczenie uczelni jest wyjątkowe. Górskie krajobrazy, widok na Beskidy, szczególnie teraz, jesienią. Spadające, kolorowe liście, lekki wiatr, delikatne promyki słońca padające na twarz, ludzie zapatuleni w ciepłe sweterki, kubek gorącej kawy w prze cudownym bufecie z wielkim tarasem, nadają temu miejscu nie powtarzalną atmosferę. Nawet obecność kapliczki wybudowanej w bardziej góralskim stylu i cmentarza w pobliskiej okolicy ma swój urok. Mam nadzieję, że jeszcze w tym sezonie przy odrobinie dobrej pogody uda mi się  zrobić kilka zdjęć i podzielić z wami.
Czuję, że rozwijają mi się skrzydła. Zaangażowałam się w kilka inicjatyw, zostałam starostą roku. Przede wszystkim z nieśmiałego dzieciaka w końcu przeobraziłam się w pewną siebie dziewczynę, która nie boi się spełniać swoich marzeń. Chyba w końcu dojrzałam.

Nauki jest masa, może nawet nie spodziewałam się, że będzie tego aż tyle. Na chwilę obecną plan zajęć jest dość przyjemny, dużo czasu na odpoczynek i naukę. Niestety od listopada zacznie się najgorsze. Prawie co dzień zajęcia o 8 do 20.
Zapowiada się, że fizjologia będzie największą zmorą, kilkaset stron w podręczniku, językiem medycznym i milionem specjalistycznych nazw.
 Mimo wszystko jest to dla mnie przyjemność, w końcu mogę uczyć się tego czym od zawsze się interesowałam.
 Temat nauki zostawiam na następny raz ;) Nie mogę przecież wszystkiego ujawnić od razu.

Właśnie tak odbieram moje pierwsze dni na uczelni.

A na koniec zdjęcie z moich ukochanych gór.



Ps. Nie  nie znam się kompletnie na fotografii. Jednak jestem pasjonatką piękna i czasem zdarzy mi się to piękno uwiecznić.


niedziela, 20 października 2013

Zaczynamy


Nowy etap w życiu to chyba najlepsza pora na założenie bloga. Zaczynam studia-PIELĘGNIARSTWO. I  właśnie tą tematyką chciałabym się tutaj zająć. Wiem, że wiele osób kompletnie nie ma pojęcia z czym to się je. Ludzie nie wiedzą jak wyglądają realia pracy, a także kształcenia. Jeżeli chociaż jedna osoba, która tu zajrzy, zmieni swoje poglądy na temat tego zawodu, to będzie znak, że warto było poświęcić swój czas na aktywność  w blogowaniu. Nie ukrywam, że od czasu do czasu będą pojawiały tu się inne rzeczy, związane z moimi zainteresowaniami.

Pielęgniarstwo to jeden z najbardziej prestiżowych zawodów i jest to nie podważalne.

 Ktoś może powiedzieć, że to  bzdura, niskie zarobki, brak szacunku, podcieranie tyłków. Według mnie to dojrzała decyzja, to po prostu powołanie i chęć niesienia pomocy. Nie każdego stać by podzielić się sobą, postawić życie ludzkie (życie i zdrowie obcych ludzi) na pierwszym miejscu.   

Ktoś powie, że wybrałam ten kierunek, bo nie wypalił pomysł z medycyną i poszłam na łatwiznę. NIE.

Jest to mój świadomy wybór i to co chcę robić w życiu. Chcę odnieść sukces zawodowy właśnie w tej dziedzinie. Ścieżek kariery jest na tyle dużo, że przy odrobinie chęci wszystko jest możliwe.
  
Dla mnie najważniejsze są bliskie mi osoby i pasja. Liczą się ludzie, więzi, leczenie duszy, opieka.
Chyba po prostu nie jestem wstanie przejść obojętnie obok krzywdy ludzkiej . Właśnie pielęgniarstwo  jest moim złotym środkiem na połączenie moich cech charakteru,oraz zainteresowań z pracą, która jednocześnie będzie pasją.



 
Nauki jest ogrom, nie raz cały dzień spędzony na uczelni, duża ilość przedmiotów. Genetyka , fizjologia, biochemia i biofizyka, mikrobiologia i parazytologia, filozofia, psychologia, dietetyka, socjologia,  pedagogika, zdrowie publiczne, prawo i wreszcie podstawowa opieka zdrowotna, podstawy pielęgniarstwa, anatomia z łaciną, a to wszystko 1 rok. Więc nikt mi nie powie, że jest to pójście na łatwiznę. Nikt mi nie powie, że pielęgniarka nie posiada wiedzy. 

Jestem pewna, że kiedyś, za rok, a może za 5 polskie pielęgniarstwo dogoni  standardy światowe, poszerzy uprawnienia, poprawi warunki pracy, oraz płacy. Wiem, że zawód ten ma przyszłość.